Była sobota rano. Słońce przyjemnie grzało, ponieważ był początek lipca. Spencer zaprosiła mnie do siebie na dwa tygodnie. Byłam wniebowzięta. Ona mi była tak bliska jak siostra. Mogłyśmy sobie o wszystkim powiedzieć. Jedyny minus to to, ze ja mieszkam w Londynie, a ona w Gloucester. Od kilku dni moja walizka stała zapakowana. Kiedy nadszedł dzień wyjazdu byłam cała w skowronkach. Wstałam rano i poszłam do swojej łazienki. Odbyłam poranna toaletę i ubrałam się. Mój ubiór był normalny, na luzie. Na sobie miałam biały t-shirt do tego granatową marynarkę i krótkie spodenki. Na nogach miałam beżowe balerinki. Lekki makijaż jak zawsze był na swoim miejscu. Cała roześmiana zeszłam na dół, do mamy.
- Cześć mamusiu. - przywitałam się.
- Witaj Aria. Widzę, że radość Cię rozpiera. - powiedziała uśmiechnięta mama.
- Zjem tylko śniadanie i będę musiała jechać.
- Dobrze. Tylko nie jedz za szybko.
- Ok.
Zjadłam spokojnie śniadanie. Talerze odstawiłam do kuchni i poszłam do pokoju po swoją walizkę. Stargałam ją na dół i włożyłam do bagażnika. Teraz nadszedł czas na pożegnanie z rodzicami. Nigdy nie lubiłam tych chwil.
- Będę tęsknić. - powiedziałam do rodziców.
- My również.
- Do widzenia. Za dwa tygodnie się zobaczymy, nie martwcie się.
- Dobrze, jedź już, bo się spóźnisz. - poganiał mnie tata.
Wsiadłam do samochodu i odjechałam. Z jednej strony cieszyłam się, że zobaczę moją przyjaciółkę, ale z drugiej strony bałam się nowego miejsca. Po godzinnej jeździe byłam na miejscu. Był to mały, biały domek z tarasem i gankiem. Na ganku czekała już na mnie Spencer.
- Witaj, kochana ! - rzuciła mi się na szyje przyjaciółka.
- Siemanko, skarbie. - pocałowałam ja w policzek.
- Pomogę Ci z walizka. - powiedziała i skierowała się do auta.
Ona wzięła mój bagaż, ja natomiast zaparkowałam samochód. Weszłam do domu i od razu skierowałam się do pokoju Spencer.
- To co ? Chcesz poznać okolicę ? - zaproponowała.
- Pewnie.
Wyszłyśmy, a Spencer jako miłośniczka natury zaciągnęła mnie do parku. Usiadłyśmy na ławce i długo rozmawiałyśmy.
- Aria, może pójdziemy na boisko ? - spytała.
- Czy ja wiem ....
- Oj no chodź ! Nie daj się prosić. - powiedziała unosząc jedna brew.
- Nie mam wyjścia, co ?
- Nie masz. - zaśmiała się.
Tak więc poszłyśmy na boisko. Usiadłyśmy na trybunach i przyglądałyśmy się grupce przystojnych chłopaków grających w koszykówkę. Tak się składa, że Spencer wie, że umiem grać w kosza.
- Idziemy zagrać ? - spytała Spencer.
- Czemu nie. - powiedziałam niechętnie.
Podeszłyśmy do tych chłopaków. Wszyscy byli bez koszulek. Wszyscy mam na myśli pięciu. Stanęłam pod koszem, a pech chciał, ze któryś z nich rzucił piłkę w naszą stronę i odruchowo złapałam ja.
- Cześć, jestem Aria, a to Spencer. Mogłybyśmy z Wami zagrać ? - spytałam nieśmiało.
- Jasne, taki piękne dziewczyny potrafią grać w kosza ? - powiedział chłopak z burza loczków na głowie.
- Pacanie ! Jasne, że potrafią. - odezwał się prawie łysy chłopak.
- To co ? Pokażcie co potraficie. - zachęcił nad do gry chłopak z grzywka. On jakoś wpadł mi w oko. Coś mnie do niego ciągnęło.
Po kilkunasto minutowej grze, chłopacy oznajmili przerwę.
- Oj widzę coś cienko z kondycją. - zaśmiałam się.
- Oj tam oj tam. - powiedział chłopak z lokami.
- A tak w ogóle jak się nazywacie ?
- Ja jestem Nathan, to jest Max, Tom, Jay i Siva.
- Miło nam. - podałyśmy każdemu rękę.
- Może dałybyście namówić się na lody ? - powiedział Tom.
- Hmmm.... - spojrzałam się na Spencer - ... chętnie.
_____________________
Tak oto mamy pierwszy rozdział.
Na razie się rozkręcam i mam nadzieję, że będziecie cierpliwe ;)
Ada ♥
Super
OdpowiedzUsuńŚwietny początek
Czekam na kolejne rozdziały
Hmmm... początek ciekawy
OdpowiedzUsuńczekam na ciąg dalszy